Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się, jak wielką władzę ma w swoich rękach fotograf lub filmowiec ślubny? To nie jest przesada. Masz doskonałą okazję, by zrujnować dzień, który dla kogoś znaczy wszystko. Jeśli podejdziesz do swojej pracy z nonszalancją, lekceważeniem i brakiem szacunku, możesz sprawić, że ten dzień zostanie zapamiętany… ale niekoniecznie z właściwych powodów. Oto ironiczny antyporadnik – czyli lista „zaleceń”, które powinieneś przeczytać odwrotnie, jeśli chcesz przetrwać w branży i mieć jakiekolwiek polecenia po sezonie.
Subskrybuj kanał na Youtube!
Na początek zacznij od rzeczy naprawdę podstawowej: kompletnie zignoruj fakt, że fotografujesz prawdziwych ludzi. Nie zapisuj ich imion, nie próbuj ich zapamiętać, nie sprawdzaj ich w wiadomościach czy umowie. Jeśli już coś Ci się przewinęło przez oczy – wymaż z pamięci natychmiast. A potem, z absolutną pewnością siebie, zwróć się do Kasi jako do Marty, do Pawła jako do Przemka. Najlepiej jeszcze poprzekręcaj imiona na miejscu, przy gościach. To nic, że widzieliście się na spotkaniu, że ustalaliście szczegóły przez godzinę na Zoomie. Pokaż, że to dla Ciebie tylko kolejne nazwiska w grafiku.
Twoje zlecenie jest 3 godziny od domu? Świetnie. To wyjedź równo co do minuty, a najlepiej nawet 10 minut później – w końcu masz sportowy samochód i zdążysz. Zapomnij o korkach, objazdach i niespodziewanych problemach po drodze. I co najważniejsze – nie uprzedzaj nikogo. Nie dzwoń, nie pisz SMS-a, nie informuj, że jesteś w drodze. Niech się zastanawiają. Niech rośnie napięcie. Przecież nic tak nie buduje atmosfery przedślubnej, jak brak fotografa o umówionej godzinie. A gdy już przyjedziesz – wpadnij jak burza, jakby nic się nie stało. Zero przeprosin, przecież i tak na Ciebie czekali.
Wyobraź sobie, jak ekscytująco może się zacząć dzień, jeśli odkryjesz na miejscu, że Twoje baterie są rozładowane, a karty pamięci pełne zdjęć z zeszłego tygodnia. Adrenalina gwarantowana! A jeśli jeszcze zapomniałeś ładowarki albo drugiego body – świetnie. Nie sprawdzaj niczego przed wyjazdem. Po co marnować czas? Lepiej zrób to w stylu „sprawdzę na miejscu”. W końcu wesele to maraton, trwający często kilkanaście godzin, więc nic nie może pójść nie tak… prawda?
Przebieranie się stosownie do okazji jest przereklamowane. Im bardziej odstajesz od gości – tym lepiej. Biały t-shirt, neonowe spodnie, czapka z daszkiem i klapki? Czemu nie. Przecież chodzi o to, żeby Cię zapamiętali. Zapomnij o stonowanej elegancji. Każdy musi widzieć, że to Ty jesteś fotografem – dosłownie widzieć z drugiego końca sali. No i zawsze możesz liczyć, że dzięki temu zgarniesz jakieś „polecenie”… może do festynu albo kolonii letnich.
Przygotowania to moment na budowanie relacji. Więc zbuduj ją na narzekaniu! Opowiedz, jak bardzo jesteś zmęczony, wypalony, niewyspany. Powiedz, że masz dziś totalny brak weny i w zasadzie to nie wiesz, jak się za to zabrać. Para młoda na pewno poczuje ulgę. W końcu nie ma nic lepszego niż świadomość, że osoba, której powierzyli najważniejszą pamiątkę swojego życia, właśnie przechodzi kryzys egzystencjalny.
Gdy para młoda zapyta Cię o coś, co dla nich jest zupełnie nowe, odpowiedz z ironią. Przecież każdy bierze ślub co tydzień i powinien wiedzieć, że do ołtarza idzie się prawą stroną. Najlepiej zaśmiej się w twarz, gdy zapytają, jak będzie przebiegać dzień. Kto by pytał fotografa z doświadczeniem o radę? Ty tu jesteś od zdjęć, a nie od doradzania. Nieważne, że widziałeś dziesiątki takich uroczystości.
Krawat za wysoko? Zrób z tego aferę. Sukienka lekko pognieciona? Zgłoś to natychmiast. I co najważniejsze – mów o tym ciągle. Nie pozwól parze na chwilę relaksu. Powinni być zestresowani i niepewni każdej decyzji. Przecież to właśnie Ty wiesz najlepiej, jak wszystko powinno wyglądać.
Masz dużą torbę? Świetnie. Postaw ją na środku pokoju, najlepiej w wejściu do łazienki albo przy oknie, gdzie kręci się filmowiec. Niech każdy się potyka, niech wchodzi w kadr, niech się irytuje. To przecież Twoje pole pracy. Inni powinni się dostosować. W końcu jesteś najważniejszy.
W trakcie rozmów z parą opowiadaj z entuzjazmem o ślubach, które były bardziej „stylowe”, w „ładniejszych salach”, z „bardziej ogarniętą parą”. Porównuj wszystko – jedzenie, suknię, dekoracje. Przecież Twoja obecna para musi wiedzieć, że wypadają blado na tle Twojej ekskluzywnej kariery.
Para chce wyjść po ceremonii w ciszy? Powiedz, że to bez sensu i zainicjuj „Gorzko!”. Nie chcą zdjęcia z konfetti? Przecież MUSISZ mieć taki kadr. Zignoruj ich komfort, emocje, prośby. Ty wiesz lepiej. Ty jesteś artystą. Klienci nie wiedzą, czego chcą – trzeba ich „poprowadzić” do zdjęć, które Ty chcesz mieć w portfolio.
To, że odbywa się ślub kościelny lub cywilny i wszyscy skupieni są na parze młodej, to szczegół. Ty musisz być widoczny. Masz aparat, więc masz władzę. Biegaj po środku kościoła jak reporter wojenny, rób uniki, skacz po ławkach, kładź się przed ołtarzem. Niech każdy zauważy, jak bardzo jesteś zaangażowany. Czym bardziej ekstremalne pozy, tym większa szansa, że ktoś doceni Twoją „kreatywność” – a może nawet ksiądz podziękuje za ten poziom performansu artystycznego!
Jeśli ślub odbywa się na zewnątrz, pogoda to temat numer jeden. Gdy świeci słońce – narzekaj, że jest zbyt ostre. Gdy pada deszcz – jęcz, że zdjęcia będą do bani. Gdy jest pochmurno – mów, że szkoda, że nie ma „złotej godziny”. I koniecznie przypominaj parze, że gdyby było inaczej, to byłoby cudownie. Buduj w nich poczucie straty – przecież to bardzo „pomaga” w byciu zadowolonym z dnia ślubu.
Jeśli planujesz mini sesję w trakcie wesela, zadbaj, by… jej w ogóle nie zaplanować. Nie sprawdzaj lokalizacji, nie rezerwuj czasu, nie interesuj się zachodem słońca. Najlepiej porywaj parę, kiedy tylko masz ochotę, np. w środku obiadu. Jeśli przysłali Ci inspiracje z Pinteresta – wyrzuć je. Przecież tylko Twoje pomysły się liczą. Nawet jeśli prowadzą do błota, przez pokrzywy czy przez mokrą trawę – ciągnij tam parę, choćby i w garniturze od Armaniego i sukni za 10 tysięcy. Twoja wizja ponad wszystko.
Prowadź sesję z taką energią, jakbyś miał grypę. Zero entuzjazmu, zero luzu, zero zaangażowania. Pokaż, że jesteś tu z obowiązku, a nie z pasji. Nie motywuj, nie rozluźniaj, nie próbuj zbudować atmosfery. A jeśli para nie pozuje idealnie – koniecznie skrytykuj. Powiedz, że są sztywni, że słabo się uśmiechają, że nie potrafią współpracować. Przecież każdy człowiek powinien umieć pozować jak model z okładki – bez przygotowania i stresu.
Na weselu weź lampę błyskową i skieruj ją prosto w oczy gości. Każdy musi zobaczyć, że masz nowoczesny sprzęt. Im silniejszy błysk, tym lepszy efekt „wow”… lub „ała”. Nie staraj się być dyskretny. Goście i tak zapomną, że nie widzieli przez 15 minut po Twoim wejściu na parkiet.
DJ gra nie w tym stylu? Pokłóć się. Obsługa nie podała Ci wody? Pokłóć się. Świadek stanął w złym miejscu? Pokłóć się. Gość robi zdjęcia telefonem? Pokłóć się. Niech każdy zapamięta Cię jako fotografa-konfliktowca. Przecież to naturalne, że na imprezie rodzinnej masz monopol na bycie najbardziej nielubianą osobą wieczoru.
Kiedy wszyscy tańczą, Ty odpocznij. Najlepiej przy stole z obsługą. Zamów flaszkę, stuknij się z drużbą, wypij kielicha ze świadkiem. Przecież to też Twoje wesele. A że potem zdjęcia wyjdą poruszone, a Twoje ruchy będą wolniejsze? Mało kto zauważy. Jesteś artystą – artystom się wybacza.
Jeśli oczepiny rozpoczną się 10 minut później niż w harmonogramie – obraź się. Zniknij bez słowa. Nie pożegnaj się z parą. A potem, już w domu, koniecznie dolicz dodatkową opłatę za „czas przekroczony”. I jeszcze napisz z wyrzutem, że nikt się nie pożegnał – to przecież minimum kultury!
Po weselu… zniknij. Nie odpisuj na wiadomości, nie odbieraj telefonów. Jeśli para dopytuje o zdjęcia – zignoruj. Przecież oni mają czas, a Ty jesteś zajęty. Gdy w końcu zdecydujesz się oddać materiał, wrzuć go na Google Drive bez segregacji, bez podpisanych folderów, bez chronionego linka. A po tygodniu – usuń. Jeśli nie ściągnęli – ich problem. Przecież nie można trzymać zdjęć w nieskończoność!
Drogi fotografie – jeśli którakolwiek z powyższych rzeczy brzmi dla Ciebie znajomo, warto się zastanowić, czy to nie czas na przemyślenia. Ten antyporadnik powstał z przymrużeniem oka, ale w każdej satyrze jest ziarno prawdy. I chociaż śmiejemy się z absurdalnych sytuacji, one naprawdę się zdarzają – i naprawdę niszczą doświadczenia klientów.
Zachowuj się odwrotnie niż wszystkie powyższe „rady”, a Twoje zlecenia ślubne będą przebiegały z klasą, szacunkiem i profesjonalizmem. A jeśli dopiero zaczynasz, albo chcesz wejść na wyższy poziom, zapraszam Cię do mojego kursu fotografii ślubnej, który już wkrótce wystartuje – pełnego praktycznych, nieoczywistych lekcji i narzędzi, które pomogą Ci rozwinąć skrzydła w tej branży.
Dzięki za przeczytanie i do usłyszenia w kolejnym odcinku podcastu – może mniej sarkastycznym, ale równie wartościowym.
👉 Bezpłatny Terminarz Fotografa:
https://www.jonaszolszewski.pl/olszewskiterminarz
👉 Kurs Fotografii Ślubnej:
https://www.jonaszolszewski.pl/olszewski-kurs-fotografii-slubnej/
👉 Preset, którego używam:
https://www.jonaszolszewski.pl/olszewskipreset
👉 Photonesto (galeria zdjęć dla Twoich klientów) – 14 dni za darmo:
https://www.photonesto.com/nowe-konto/zaproszenie/jonasz-olszewski/